Dzisiaj będzie gratka dla
kebaboholików. Tak, oficjalnie takie słowo nie występuje, ale patrząc po
znajomych stwierdzam, że w społeczeństwie można odnaleźć również i taki rodzaj
uzależnienia. Poza tym, dobry kebab nie jest zły ;) No może tylko nie zawsze do
końca jest zdrowy i lekki. Dlatego cieszę się bardzo, że na wegańskiej mapie
Warszawy odnalazłam coś takiego jak KEBOOM. Kto jeszcze nie był niech też
koniecznie sprawdzi. Dlaczego? Już Wam mówię J
Lokal na ul. Dąbrowskiego 15a jest
trochę ukryty, przyznaję jednak, że mi osobiście taki klimat bardzo odpowiada. W
ogóle bardzo podoba mi się to, że kiedy siadasz przy oknie masz widok na blok znajdujący się naprzeciwko i czujesz się trochę tak jakbyś siedział w swoim mieszkaniu i gapił
się w okna sąsiadom. Tak wiem, to nieładnie, ale... :)
W każdym razie pierwsza sala, w której można usiąść jest całkiem spora i zmieści się tam na pewno wielu gości. Plusem jest to, że stoliki
są tu kilkuosobowe. Tak, że każdy ma dla siebie dużo przestrzeni.
Wystrój nie jest zbyt przekombinowany. Cegły na ścianach pomalowane są na biało, ale delikatnego ożywienia dodają znajdujące się na nich
napisy. Wszystko dopełniają żarówki zawieszone na kablu. Jednak to co jest dla
mnie prawdziwą rewelacją to duża tablica, na której można malować kredą.
Rysunków jest tam mnóstwo, ale znalazło się miejsce na jeszcze jeden ;)
Na lewo od wejścia znajduje się
bar. Jak widzicie, za barem znajduje się również kuchnia, dzięki czemu możecie
na żywo zobaczyć jak przygotowuje się Wasze jedzenie.
Menu powieszone jest nad barem. Ale dla mnie ciekawszą rzeczą jest ściana obok baru, na której również
możecie zobaczyć dokładnie co jest w karcie.
Ale jeśli, mimo wszystko, nie wiedzielibyście i tak na co się zdecydować to nie martwicie się, osoby stojące za
barem służą pomocą. Doskonale znają zawartość menu, więc bez problemu i Tobie opiszą wszystkie składniki,
a jeśli to za mało to podpowiedzą z własnego doświadczenia co smakuje wyjątkowo
pysznie J I
właśnie tutaj przy barze zamawia się jedzenie.
Dużym plusem jest jednak to, że nie trzeba potem czekać na odbiór swojego zamównia. Kelnerzy przynoszą je już sami do odpowiedniego stolika. Stolika,
który jest w sali, o której Wam przed chwilą opowiedziałam, albo… w ogródku. I
to jest dla mnie kolejna fantastyczna rzecz. Ogródek, który znajduje się między
blokami. Ponownie człowiek zaczyna czuć się jak u siebie w domu na tarasie.
A do ogródka droga jest prosta, bo wychodzi się do niego przechodząc przez klatkę schodową.
W ogródku znajduje się co prawda tylko kilka stolików, ale według
mnie i tak jest ich wystarczająco. Po mojej przyczajonej obserwacji gości okazało się, że
większość z nich to prawdopodobnie sąsiedzi, którzy przychodzą zaledwie na chwilę
zjeść coś i iść dalej. Jednak oczywiście nie wszyscy, bo wielu zostaje dłużej.
Jeśli chodzi o wystrój ogródka to powiem Wam, że dla mnie jest w pewien sposób magiczny. Myślę, że to duża zasługa rozwieszonych
na płocie oraz trzepaku lampek oraz stojących w doniczkach zielonych roślin. Poza
tym nie oszukujmy się, obdrapane i nieco zaniedbane rzeczy nie są ładne, ale
jednak tutaj stare ściany, odpadający gdzieniegdzie tynk to po prostu dopełnienie całości.
No dobrze, ale jak już
zauważyliście jest zauroczona klimatem tego miejsca. Jak zatem jedzenie? Też
oceniam je nie najgorzej. Macie do wyboru oczywiście kilka rodzajów kebaba. Znajdzie się coś zarówno dla osób, które lubią łagodniejsze smaki, jak również nieco
ostrzejsze. Na tych drugich czeka między innymi kebab z kimchi. Jeszcze nie próbowałam, ale next time jest mój :) Są też wersje bezpieczne, dla ludzi, którzy wolą nie ryzykować z udziwnianiem, np. kebab Gemuse z warzywami. Ale dla tych lubiących nutkę szaleństwa i tych
bardziej eksperymentujących też coś się znajdzie. Ja np. jadłam ostatnio Mango – nut (z masłem
orzechowym) i był przepyszny. W życiu nie połączyłabym kebaba z masłem orzechowym, a tymczasem połączenie wszystkich składników było idealne.
To na
co chciałabym zwrócić też szczególną uwagę to fakt, że po zjedzeniu naprawdę
potężnej porcji człowiek czuje się bardzo dobrze. Według mnie to ogromny
plus, bo wskazuje też na to, że to wszystko przygotowywane jest z bardzo
dobrych składników. Jedyna rzecz, do której mogłabym mieć wątpliwości to sposób
podania. Nad tym bym popracowała. Wiem, że mówimy tu o kebabie, ale jednak mimo wszystko zastanowiłabym się jak
podać go lepiej, jeśli klienci zostają na miejscu. Aha! I plastikowe kubeczki –
to też bym jednak ominęła.
Tak jak widzicie, jestem bardzo
zadowolona z wizyty w Keboom. Na pewno nie raz i nie dwa odwiedzę to miejsce, ale może
sprawdzę wtedy inną lokalizacje, bo oprócz tej na Mokotowie w Warszawie są
jeszcze dwie: w Hali Koszyki oraz Hali Gwardii. Powiem Wam również, że będę na pewno
polecała to miejsce, nie tylko ze względu na jedzenie oraz bardzo miłą obsługę,
ale również za podejście do zwierzaków. Bo miejsce jest otwarte na to, aby
przyprowadzać tam ze sobą czworonogi. Poza tym jest to też miejsce przyjazne
dla rodzin z dziećmi. Dlatego jak widzicie można się tam wybrać pełną rodziną ;)
Adres restauracji: KEBOOM, ul.
Dąbrowskiego 15a
Ocena (skala 1-5) 💚💚💚💚💚
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz