lutego 27, 2018

***KROWARZYWA***

***KROWARZYWA***

Ja wiem, za oknem jest tak zimno, że nikomu nie chce się nosa wystawiać na zewnątrz, ale może znajdą się jacyś odważni. Z resztą, ja Was gorąco zachęcam do tego, aby właśnie w te mroźniejsze dni, kiedy mimo wszystko świeci przyjemnie słońce, wyjść i trochę pospacerować. W zimę na zewnątrz może być całkiem przyjemnie tylko trzeba się do tego odpowiednio przygotować, czyt. ubrać się na cebulkę. Ja stosuję to od dawna. Co z tego, że czasem niewygodnie i nie wyglądam jak pani z okładki Vogue Polska – ważne, że ciepło :) Mając zatem nadzieję, że ktoś jednak zdecyduje się na opuszczenie czterech ścian przygotowałam dla Was kolejną recenzję wegańskiej restauracji. 

Dzisiaj na tapetę bierzemy bardzo znaną wśród wegan, i nie tylko, knajpę Krowarzywa, przy ulicy Hożej. Wiem, powinnam budować napięcie, ale od razu powiem – nie jest to dla mnie numer jeden na wegańskiej mapie Warszawy. Wydaje mi się też, że restauracja została bardzo dobrze wypromowana, szybko zyskała sławę, ale czy w stu procentach na nią zasługuje? No właśnie tego do końca nie jestem już pewna.



Żeby jednak nie było, że jestem tak bardzo na nie to zacznę od pozytywów. Po pierwsze - lokalizacja. To jest niewątpliwie duża zaleta tej restauracji. Jak sami wiecie dużo fajnych miejsc znajduje się raczej z dala od centrum i niestety nie zawsze wszystkim może pasować dojazd. Tymczasem tutaj nie  ma żadnego problemu. Po drugie - obsługa. Bardzo mili i pozytywnie nastawieni ludzie. Dzięki nim na pewno ta knajpa nabiera bardziej swojskiego, domowego klimatu. To bardzo ważne, że czuć dobrą atmosferę.







To co trochę mniej mi się podoba to wystrój. Widać sporo niewykorzystanej przestrzeni. Według mnie dużym minusem są przede wszystkim malutkie stoliczki i taborety, na których posiedzieć można tylko chwilę, bo za moment zaczyna być już niewygodnie. Traktuję to jako minus, ponieważ ja zdecydowanie bardziej preferuję miejsca, w których można usiąść na dłużej i spokojnie spędzić czas ze znajomymi. Rozumiem, że może to wynikać z charakteru restauracji – bardziej fast food, ale o tym za chwilę. W każdym razie, w Krowarzywach macie trzy opcje tego, gdzie usiądziecie. Stolik przy oknie, na środku lub przy długim stole, jednak wtedy musicie być przygotowani na to, że będziecie patrzeć na ścianę. Plusem jest natomiast to, że jeśli przyjdziecie większą grupą, myślę o około 6 osobach, i nie będzie zbyt wielu osób, możecie spokojnie połączyć dwa stoliki, robi się wtedy zdecydowanie bardziej komfortowo.





Przejdźmy teraz do jedzenia, bo to z pewnością jedna z ważniejszych kwestii, o których warto nieco więcej powiedzieć. Nie jestem wybitnym znawcą smaku, ale odwiedziłam już kilka miejsc, sama też dużo gotuję, więc pozwolę sobie powiedzieć, że jedzenie nie powala na kolana. Nie mówię, że jest niesmaczne, ale biorąc pod uwagę to jak znane jest to miejsce i jak wiele osób wokół opowiada, że jest naprwdę świetne to spodziewałabym się czegoś lepszego. Gdyby nie dodatki w postaci sosów, typu musztarda, czy wegański majonez to byłoby to dla mnie po prostu mdłe. Chociaż! Chciałabym zauważyć, że nie zjadłam ostatnio swojej porcji w całości i wzięłam ją na wynos. Odgrzana w domu zdecydowanie lepiej smakowała. Dlatego też wydaje mi się, że duży wpływ na smak jedzenia miało to, że było zimne. Ale tak jak wspomniałam, dla mnie Krowarzywa to zdrowa alternatywa dla fast foodów i być może dlatego jedzenie nie jest takie jak mogłoby być. Chodzi mi konkretnie o to, że ludzie wchodzą, zjadają coś szybko i idą dalej. Wtedy może faktycznie ma to jakiś sens. Jednak ja jestem zwolenniczką kuchnii z dużą ilością aromatycznych przypraw, dlatego do mnie nie do końca proponowane dania z tej restauracji przemawiają. 






W każdym razie, to na co chciałabym zwrócić uwagę to forma w jakiej dania są podawane. Wydaje mi się, że to dosyć oryginalne i dające fajną alternatywę tym, którzy, np. tak jak ja, nie przepadają za jedzeniem hamburgerów. Już tłumaczę o co konkretnie chodzi. Kiedy składacie (dodam od razu – przy kasie) zamówienie, macie do wyboru kilka alternatyw głównego składnika dania, np. tofu, kotlet z ciecierzycy, czy po prostu warzywa. Kolejnym krokiem jest wybór podania, czyli: burger, wrap, albo bowl. Potem dobieracie już sosy i jakieś dodatki. Na koniec można jeszcze wziąć coś do picia. W takie zimniejsze dni to np. herbatę, której jest spory wybór.



Jeśli chodzi o ceny to wydaje mi się, że są adekwadne to tego co dostajemy. Koszt jednego dania to ok. 25 zł. Porcja jest na tyle duża, że spokojnie naje się nią ktoś głody jak wilk ;) Poza tym, widać że do przyrządzania dań wykorzystywane są świeże produkty. O proszę! Znalazł się kolejny plus. 



Podsumowując, Krowarzywa to na pewno ciekawe miejsce na mapie Warszawy. Warto je pewnie odwiedzić chociażby po to, żeby samemu się przekonać, czy warte jest swojej sławy. Jedzenie na tle innych miejsc nie wybija się jakoś szczególnie, ale też nie jest nie do zjedzenia. W związku z tym, myślę, że znajdzie się sporo osób, którym zasmakuje. Polecam Wam zatem tą miejscówkę jeśli będziecie w okolicy i złapie Was ochota na zjedzienie czegoś na zdrowo i na szybko, jednak nie kiedy chcielibyście spędzić tam więcej czasu ze znajomymi, bo moim zdaniem nie ma tam do tego zbyt dobrych warunków.

Oczywiście, jeśli byliście już w tej knajpie koniecznie dajcie też znać jaka jest Wasza opinia J

Adres restauracji: KROWARZYWA, ul. Hoża 29/31
Ocena (skala 1-5) 💚💚💚

lutego 23, 2018

Zupa krem z marchewki

Zupa krem z marchewki

Bardzo lubię zupy. Chociaż nie zawsze tak było. Z dzieciństwa pamiętam, że najbardziej smakował mi rosół mojej mamy i zacierkowa – to był dopiero sztos! J Na szczęście moje podejście do jedzenia w ciągu ostatnich kilku lat diametralnie się zmieniło i dzisiaj jestem oczarowana daniami, na które kiedyś nawet bym nie popatrzyła. I tak właśnie oczywistością stało się dla mnie gotowanie zup zimą. W końcu, i pewnie zgodzicie się ze mną, trudno wyobrazić sobie lepszy posiłek na te zimowe dni, niż gorąca zupa. A jeśli dodatkowo jest to marchewkowa i ma w sobie rozgrzewający imbir oraz chili to lepiej być nie może.
I wiecie, nikogo straszyć nie chcę, ale zapowiadają powrót mroźnej zimy, także zapiszcie sobie ten przepis na wszelki wypadek ;)





Zupa krem z marchewek
Składniki:
  • 0,5kg marchewki
  • Litr wody (może być oczywiście bulion)
  • Cebula
  • 2 ząbki czosnku
  • Imbir
  • Chili
  • Sól

Przygotowanie:
Przygotowanie zupy zaczynamy od obrania marchewek i pokrojenia ich w talarki. Następnie wrzucamy je do garnka i zalewamy wodą. Gotujemy do momentu, aż marchewka będzie miękka. W międzyczasie kroimy w kosteczkę cebulę i podsmażamy ją na patelni. Dodajemy pokrojony czosnek oraz imbir. 
Kiedy wszystkie składniki mamy gotowe, łączymy je i doprawiamy solą oraz chili. Potem blendujemy wszystko na gładką masę.

Zupę przekładamy do miseczek  i dekorujemy według uznania. U mnie dzisiaj w wersji lekko wiosennej ze szczypiorkiem i chipsami z marchewki J

Bon appétit! J





lutego 18, 2018

Faszerowane pieczarki

Faszerowane pieczarki

Czy Wy też macie czasem takie dni, że brakuje Wam pomysłu i czasu na obiad? Mi się zdarza i zazwyczaj wtedy wybieram, pewnie jak spora część osób, jakieś jednogarnkowe danie: warzywa + kasza. Faktycznie, robi się je szybko, jest smaczne, ale dla mnie zaczyna już trochę wiać nudą. Na szczęście w moim przepiśniku znalazłam miejsce na jeszcze jedno szybkie danie. W roli głównej pieczarki. Zainteresowani? J Ja bardzo, bo grzyby uwielbiam. Robi się je w kilka chwil i sprawdzają się nie tylko jako szybki, zdrowy obiad, ale myślę, że będą też idealne na kolację. Poza tym, bardzo dobrze smakują nie tylko na ciepło, ale i na zimno, w związku z tym można zapakować je do lunchboxa i zabrać do pracy. 



Faszerowane pieczarki
Składniki:
  • 5-6 dużych pieczarek
  • ½ wędzonego tofu
  • ½ cebuli
  • 3 łyżki suszonych pomidorów (ja użyłam tych pokrojonych w paski)
  • Pieprz, słodka papryka
  • Szczypiorek, koperek
  • Oliwa z oliwek

Przygotowanie:
Zaczynamy od umycia pieczarek i oddzielenia nóżek od kapeluszy. Potem przekładamy je do brytfanny wyłożonej papierem.
Następnie bardzo drobno kroimy pozostałe składniki – tofu, cebula, suszone pomidory. Potem dorzucamy też trochę drobno posiekanego szczypiorku oraz koperku. Przyprawiamy pieprzem i mieszamy.
Kiedy farsz jest gotowy nakładamy go do pieczarek. Na wierzch posypujemy słodką paprykę oraz delikatnie skrapiamy całość oliwą z oliwek. Potem wstawiamy je do piekarnika nagrzanego na 180 stopni na ok. 15-20 minut.
Podawać można według uznania z ziemniakami, albo kaszą i zdrową surówką.

Bon appétit! J





lutego 12, 2018

Pizza z komosy ryżowej

Pizza z komosy ryżowej

Pizza – tak nazywa się moja miłość. I pewnie nie tylko moja ;) Wiem, że Międzynarodowy Dzień Pizzy za nami, a ja spóźniłam się trochę z przepisem, ale czuję, że mimo wszystko znajdzie się ktoś, kto ją chętnie przygotuje. W końcu zawsze jest dobry dzień na pizzę. Poza tym, wersja, którą chciałabym Wam dzisiaj zaproponować jest nie tylko pyszna, ale też zdrowa, i wydaje mi się, że śmiało może zagościć w menu osób, które są właśnie na diecie, albo szukają po prostu zdrowszych alternatyw dla fast foodów. Ja sama jestem oczarowana przepisem, bo wydaje mi się, że w życiu bym nie wpadła na to, żeby spód do pizzy zrobić z komosy ryżowej. Na szczęście w moje ręce wpadła książka „Smakowita Ella”, którą z resztą gorąco Wam polecam, bo można tam znaleźć naprawdę ciekawe inspiracje.



Pizza z komosy ryżowej
Składniki:
Spód
  • 195g komosy ryżowej
  • 1 łyżeczka octu jabłkowego
  • 2 łyżeczki mieszanki suszonych ziół
  • Szczypta suszonych płatków chilli
  • Oliwa z oliwek
  • Sól

Dodatki:
Co kto lubi J U mnie:
Koncentrat pomidorowy, kukurydza, cebula, pieczarki, oliwki i wegański ser
(Jak zrobić wegański ser? Kliknij tu

Przygotowanie:
Najpierw przygotowujemy komosę ryżową. To znaczy, wsypujemy ją do miski, zalewamy zimną wodą i odstawiamy na ok. 8 godz. Kiedy komosa jest gotowa odsączamy ją z wody i przekładamy do malaksera, lub miski, w której będziemy mogli ją zblendować z pozostałymi składnikami: octem jabłkowym i przyprawami. 
Kiedy spód mamy gotowy, tj. kiedy masa zaczyna mieć konsystencję gęstej śmietany, natłuszczamy formę i wykładamy powstałą masę. Pieczemy spód ok. 15-20 minut w 190°C stopniach z termoobiegiem. Kiedy ciasto stwardnieje nakładamy składniki na wierzch i jeszcze na chwilę wkładamy do piekarnika.*

Bon appétit! J
*W związku z tym, że później pizzę pieczemy kilka minut to polecam część składników przygotować już wcześniej na patelni, np. pieczarki, czy cebulę.




lutego 10, 2018

Wegański ser z ziemniaka

Wegański ser z ziemniaka

Kiedy zaczęłam być weganką wydawało mi się, że jedną z najtrudniejszych rzeczy będzie zrezygnowanie z sera. Nigdy nie jadłam dużo mięsa, mleko piłam roślinne, z jogurtami też nie było mi po drodze. W związku z tym, wyzwaniem pozostawała rozłąka z serem. Bo tak szczerze mówiąc, kto wyobraża sobie pizzę, czy spaghetti bez sera? No właśnie! Na szczęście jednak okazało się, że bez tego również da się żyć. Bardzo długo nie było też w mojej kuchni niczego co przypominałoby właśnie ser. Pewnego dnia spróbowałam jednak wegańskiego sera z ziemniaka. Wiem, wiem. Mi też wydawało się to na początku niemożliwe. Ale muszę przyznać, że smakowało obłędnie. Powiem więcej, dużym plusem tego sera jest nie tylko to, że pasuje do wielu obiadowych dań, ale sprawdza się też świetnie jako pasta na kanapkę. Gdyby jednak w dalszym ciągu komuś z Was wydawało się to mało prawdopodobne zostawiam przepis J



Wegański ser z ziemniaka
Składniki:
  • 3-4 średnie ziemniaki
  • 50 ml wody
  • 6 łyżek płatków drożdżowych
  • 2 łyżeczki papryki wędzonej
  • 1 łyżeczka papryki słodkiej
  • 2 łyżeczki czosnku
  • 50 ml oleju
  • Sól, pieprz


Przygotowanie:
Przygotowanie sera zaczynamy od ugotowania ziemniaków. Kiedy są gotowe odsączamy je z wody i przekładamy do miski. Dodajemy do nich płatki drożdżowe, olej, wodę i przyprawy. Następnie wszystko miksujemy na jednolitą masę. Jeśli wydaje Wam się, że ser jest zbyt gęsty możecie dolać nieco więcej wody.

Bon appétit! J




lutego 01, 2018

Batony energetyczne

Batony energetyczne
Nie jestem typem łasucha, w związku z tym rzadko sięgam po coś słodkiego. Kiedy jednak już poczuję chęć dostarczenia do swojego organizmu trochę cukru, to w żadnym wypadku nie kieruję się w stronę sklepu. Zdecydowanie bardziej wolę poświęcić chwilę lub dwie na przygotowanie czegoś samemu. Zważywszy, że niektóre przepisy na słodkie przekąski są naprawdę bardzo łatwe w wykonaniu. Dzisiaj mam dla Was podpowiedź jak przygotować zdrową alternatywę dla batonów. Jak dla mnie wersja nie tylko bardzo smaczna, ale również dostarczająca sporej dawki energii w te bardziej pochmurne dni. Spróbujecie? :)




Batony energetyczne
Składniki:
  • 2 szkl. daktyli
  • ½ szkl. gorzkiego kakao
  • ½ szkl. nasion chia
  • szkl. amarantusa
  • opcjonalnie aromat migdałowy

Przygotowanie:
Przygotowanie batonów polecam zacząć już dzień wcześniej, zalewając na noc daktyle ciepłą wodą. 

Kiedy daktyle będę miękkie odlewamy wodę i przekładamy je do blendera, po czym miksujemy na gładką masę. Potem dodajemy kolejne składniki -  kakao, nasiona chia, amarantus (chociaż tu sprawdzą się też inne dodatki, np. płatki migdałowe, czy posiekane drobno orzechy), oraz kilka kropel aromatu migdałowego. Potem wszystko mieszamy, aż powstanie jednolita masa, którą wykładamy na papier. Tak przygotowaną masę wkładamy na noc do lodówki.
I już - bon appétit! J



Copyright © 2016 One Polish Vegan , Blogger