marca 28, 2018

Bataty z awokado

Bataty z awokado

Aha! To ja już chyba wiem dlaczego nie jestem bogata. Za bardzo kocham awokado :D Powiem Wam więcej, świat jest taki okrutny, że perfidnie podstawia mi pod nos nowe przepisy. A ja je sobie testuję, sprawdzam i zachwycam się tym, że awokado pasuje praktycznie do wszystkiego i można je jeść nie tylko na słono, ale też na słodko. Bądźmy z resztą szczerzy, jak żyć bez tego superfood! Przecież to bogactwo zdrowia, które bardzo pozytywnie wpływa na nasz organizm. Chroni nasze serce, poprawia pracę mózgu, dba o wzrok i opóźnia pojawienie się zmarszczek. Oczywiście to tylko kilka zalet, bo ten niepozorny owoc ma w sobie jeszcze więcej dobrego. Dlatego mówię - a tam, raz się żyje! Może bogata nie będę, ale chociaż piękna i zdrowa ;)
Gdyby znudziło Wam się guacamole to łapcie przepis na bataty z awokado ;)


Bataty z awokado
Składniki:
  • 3-4 bataty
  • Puszka ciecierzycy
  • 2 awokado (o tej porze roku polecam Hass)
  • Cebula
  • Sok z cytryny
  • Papryka ostra
  • Pieprz Cayenne
  • Czosnek granulowany
  • Oregano
  • Sól, pieprz
  • Oliwa z oliwek
Przygotowanie:
Piekarnik nastawiamy na 180°C.
Przygotowywanie dania zaczynamy od umycia batatów i ich lekkiego wydrążenia.
Potem przygotowujemy mieszankę przypraw. Do miseczki wsypujemy zatem paprykę, pieprz cayenne, sól, czosnek i oregano, a następnie mieszamy. Do brytfanny wkładamy folię aluminiową i układamy na niej bataty. Każdy z batatów dokładnie obsypujemy z każdej strony mieszanką przypraw, a na koniec skraplamy jeszcze oliwą z oliwek. Zakrywamy bataty folią i pieczemy godzinę. 15 minut przed końcem bataty warto wyjąć i uchylić delikatnie folię z góry.
Kiedy bataty będą gotowe do piekarnika wstawiamy ciecierzycę i pieczemy ją około 20-30 minut.
Na koniec przygotowujemy dip. Do malaksera wrzucamy pokrojone awokado, podrobnioną cebulę, kilka kropel cytryny, sól i pieprz, a następnie miksujemy na gładką masę.
Kiedy wszystkie składniki mamy gotowe nakładamy na talerz bataty, do środka wsypujemy pieczoną ciecierzycę, a górę dekorujemy dipem z awokado.

Bon appétit! J





marca 21, 2018

Dip z tofu

Dip z tofu

Że niby dzisiaj jest pierwszy dzień wiosny? No to chyba ktoś tu się spóźnia. Nie chcę wywierać presji, ale chyba zgodzicie się ze mną, że wiosna mogłaby się przestać ociągać i wreszcie przyjść? Czas się zagrzać, zregenerować i nabrać siły. Nie wiem jak Wy, ale ja mam już plan działania na najbliższe kilka miesięcy i mam nadzieję, że pogoda mnie nie zawiedzie, bo wtedy po raz kolejny będę czuła niedosyt wiosny oraz lata. Niestety ostatnio jest tak, że chociaż teoretycznie przychodzi do nas w końcu również lato, to niestety pogoda wcale nie jest taka rewelacyjna. Ale wystarczy, że cofnę się te naście lat wstecz, kiedy chodziłam do szkoły. Przecież w dzień wagarowicza nikt nie nosił kurtek. Chodziliśmy na spacery nad rzekę topić lub palić Marzannę, a zaraz potem siadaliśmy przy ognisku. Tymczasem dzisiaj… Ale, żeby nie było, nie lubię narzekania. Jestem osobą, która zawsze stara się znaleźć w różnych sytuacjach pozytywy i na nich się skupiać, więc na ten brak wiosny mam pewien sposób. Przywołuję ją do siebie wiosennymi smakami. Dip, o którym dzisiaj napiszę, wyszedł zupełnym przypadkiem, ale jego smak przypomniał mi o wiosennym twarożku ze szczypiorkiem, więc pomyślałam, że się nim z Wami mimo wszystko podzielę. A co! Może ktoś też będzie chciał poczuć trochę wiosny na talerzu ;)



Dip z tofu
Składniki:
  • 250g naturalnego tofu
  • sok z połowy cytryny
  • 2 łyżki musztardy
  • 1/4 szkl. aquafaby
  • sól, pieprz, oliwa z oliwek
  • szczypiorek


Przygotowanie:
Wszystkie składniki wrzucamy do blendera. Tofu warto oczywiście wcześniej podrobnić. Potem wszystko miksujemy na gładką masę. W międzyczasie możemy też dip spróbować i doprawić jeszcze wedle uznania. Na koniec dorzucamy drobno pokrojony szczypiorek.
Polecam Wam odstawić dip na godzinę/dwie wtedy będzie jeszcze smaczniejszy.

Dużym plusem jest to, że pasuje to różnych rzeczy. Ja na przykład część zjadłam z pieczonymi ziemniakami, a część po prostu na kanapce.

Bon appétit! J



marca 18, 2018

Cieciogronka

Cieciogronka

Kilka lat temu poznałam kogoś, kto powiedział mi, że nie lubi czekolady i w ogóle słodyczy oraz ciast. Zastanowiłam się wtedy chwilę nad tym, ale trudno było mi to ogarnąć. Jak można nie lubić czekolady? W ogóle jak można żyć bez tych wszystkich łakoci, które patrzą na Ciebie ze sklepowych półek i krzyczą – potrzeba Ci cukru, kup mnie! Minęło jednak te kilka lat i wszystko nagle stało się jasne jak to przysłowiowe słońce. Nie wiem, kiedy to się stało dokładnie, ale ja dzisiaj też nie tęsknię za słodkim smakiem. Cieszę się też ogromnie, że ten etap odwyku od cukru przeszedł u mnie całkiem bezboleśnie. Ktoś mógłby teraz powiedzieć, że np. taka czekolada poprawia przecież nastrój i w ogóle wpływa pozytywnie na nasze samopoczucie. Może to i prawda, ale ja tam to i bez tego jestem szczęśliwa J
Domyślam się, że jest zatem dla Was sporym zaskoczeniem przepis, którym dzisiaj postanowiłam się podzielić. Już tłumaczę. Prawda jest taka, że chociaż słabo też radzę sobie z przygotowywaniem ciast, czy ciasteczek to czasem jednak próbuję swoich sił w cukiernictwie. Przygotowuję coś słodkiego zazwyczaj kiedy wiem, że przyjdą znajomi, a ja będę mogła spakować im coś na wynos ;) Wszyscy są wtedy zadowoleni.
Wracając do przepisu, jest on banalny i niesamowicie szybki do wykonania, dlatego wydaje mi się, że warto go mieć pod ręką, kiedy nagle dowiadujemy się, że za chwilę odwiedzą nas znajomi, a my nie mamy nic do kawy.



Cieciogronka
Składniki:
  • puszka ciecierzycy
  • tabliczka czarnej czekolady
Przygotowanie:
Piekarnik nagrzewamy do 180°C.
Ciecierzycę wysypujemy z puszki na blaszkę wyłożoną papierem. Następnie wstawiamy ją do piekarnika i pieczemy 30 minut.
Pod koniec pieczenia rozpuszamy w garnuszku czekoladę i wsypujemy do niej uprażoną ciecierzycę. Kiedy nasiona będą całkowicie obtoczone w czekoladzie nabieramy trochę na łyżkę i układamy „cieciogronka” na papierze.
Następnie wstawiamy je do lodówki na minimum godzinę, żeby zastygły.
I już!  Prawda, że proste?

Bon appétit! J







marca 06, 2018

Dahl z czerwonej soczewicy

Dahl z czerwonej soczewicy

Jak to cudownie, że zaczął się marzec. Już tak niewiele zostało do wiosny. Chociaż szczerze mówiąc po cichu liczę, że przyjdzie do nas znacznie wcześniej niż 21 marca. No cóż, zobaczymy :) Tymczasem, czekając na nią niecierpliwie, póki trwa zima w moim menu nadal goszczą aromatyczne potrawy. Takie, które nie tylko świetnie smakują, ale i rozgrzewają. Dzisiaj postanowiłam podzielić się z Wami propozycją na zimowy obiad, albo kolację, prosto z Indii. No dobrze, może w wersji bardziej dopasowanej do polskiego podniebienia i do tego z naszymi swojskimi podpłomykami, jednak wierzę, że będzie Wam smakowało :)



Dahl z czerwonej soczewicy

Składniki:
  • 200 g czerwonej soczewicy
  • 1 łyżeczka oleju kokosowego
  • 2 cebule
  • 2 ząbki czosnku
  • 1 łyżeczka startego imbiru
  • 1 łyżeczka drobno pokrojonej papryczki chili
  • 1 łyżka kurkumy
  • 1 łyżeczka nasion kolendry
  • 1 łyżeczka kminku
  • 1 łyżeczka Garam Masala
  • 1 łyżeczka trawy cytrynowej
  • 1 puszka mleczka kokosowego
  • 500 ml bulionu
  • Sok z połowy cytryny
  • 2 garści szpinaku
  • Sól i pieprz

Przygotowanie:
Na początek wstawiamy czerwoną soczewicę. Kiedy się gotuje można spokojnie przygotowywać resztę dania. Kroimy zatem na drobną kostkę cebulę i podsmażamy ją na patelni. Dodajemy pokrojony drobniutko czosnek, starty imbir oraz chili (ale tu naprawdę ostrożnie). Kiedy cebula jest już złocista dodajemy kminek, kolendrę, trawę cytrynową, Garam Masala oraz kurkumę. Wszystko powinno się podsmażyć jeszcze minutę. Potem dodajemy soczewicę, bulion, mleczko kokosowe, sól i pieprz. Zostawiamy dahl na wolnym ogniu jeszcze przez około 30 minut. Potem dodajemy sok z cytryny oraz szpinak. Po 5 minutach danie można wykładać do miseczek.

Dahl można jeść sam, ale u mnie najczęściej występuje w połączeniu z tradycyjnymi polskimi podpłomykami ;)

Bon appétit! J




Copyright © 2016 One Polish Vegan , Blogger