czerwca 21, 2018

Spaghetti z makaronem z czarnej fasoli i pieczarkami

Spaghetti z makaronem z czarnej fasoli i pieczarkami

Przyznaję, że jestem ogromną fanką włoskiej kuchni. A makaron po prostu kocham w każdej postaci. I tu taka mała ciekawostka, czy wiecie, że chociaż kojarzy się on z tym, że to jeden z podstawowych składników wspomnianej już kuchni włoskiej to tak naprawdę krajem, w którym zaczęto go jeść najwcześniej były Chiny? Aha! Kto by pomyślał? ;) Ale z drugiej strony zobaczcie jak dobry PR miały Włochy sporo mówiąc makaron od razu ciśnie się większości z nas na usta Italia. Wracając jednak do tematu mojej wielkiej miłości, to makaron uwielbiam nie tylko dlatego, że pasuje do tak wielu potraw. Bo powiedzmy sobie szczerze świetnie smakuje jako dodatek do zupy, jako podstawa dania głównego, a i na słodko też można go zjeść i smakuje wtedy wybornie :) Poza tym jest tak wiele rodzajów makaronu, że po prostu można oszaleć. I nie mówię tu tylko o podziale na rurki, kokardki, kolanka, świderki itd., ale również na to z czego są robione. Ja osobiście wybieram najczęściej jakiś żytni makaron lub ryżowy. Ale dzisiaj w moje ręce wpadło coś nowego – makaron z czarnej fasoli. Wypróbowałam, zasmakowało mi, więc na pewno jeszcze po niego sięgnę. A tymczasem Wy łapcie przepis na spaghetti! :)



Spaghetti z makaronem z czarnej fasoli i pieczarkami
Składniki:
  • Makaron z czarnej fasoli
  • Cebula
  • Kilka suszonych pomidorów
  • 250 g pieczarek
  • 150 g ciecierzycy z puszki
  • Szczypiorek
  • Pestki słonecznika
  • Papryka wędzona, sól
  • Olej
  • Opcjonalnie: sos sojowy

Przygotowanie:
Makaron gotujemy według instrukcji na opakowaniu.
W międzyczasie rozgrzewamy olej na patelni. Kroimy cebulę oraz pieczarki i wrzucamy je na patelnię. Kiedy trochę się podsmażą dorzucamy ciecierzycę z puszki. Następnie kroimy na mniejsze kawałki suszone pomidory i również wrzucamy na patelnię. Na koniec dodajemy jeszcze garść słonecznika, wędzoną paprykę i sól dla smaku.
Kiedy wszystkie składniki mamy już gotowe przekładamy na talerz makaron. Można go polać delikatnie sosem sojowym. Na to wykładamy usmażone warzywa, a całość posypujemy jeszcze drobno posiekanym szczypiorkiem.

Bon appétit! J 








czerwca 14, 2018

Omlet z mąki z ciecierzycy

Omlet z mąki z ciecierzycy

Od jakiegoś czasu zaglądając do moich kuchennych szafek zastanawiam się, skąd właściwie u mnie to hobby do chomikowania różnego rodzaju mąk. Bo wierzcie, albo nie, nieświadomie stałam się osobą, która kupuje przeróżne rodzaje, które potem leżą i czekają… no właśnie do tej pory nie wiedziałam na co konkretnie. Postanowiłam jednak coś z tym zrobić i bliżej im się przyjrzeć. Mam taki cel, żeby wypróbować co można z nich zrobić i co będzie smakowało najlepiej. Swoją drogą, mam też nadzieję, że będzie to również jakaś inspiracja dla części z Was. A jeszcze lepiej jeśli powymieniamy się pomysłami :)

Pierwszą mąką, którą postanowiłam wziąć na warsztat jest mąka z ciecierzycy. Już miałam do niej jedno podejście. Robiłam wtedy naleśniki, ale przyznaję, że nie wyszły do końca tak jak bym tego oczekiwała. Były smaczne to prawda, ale niestety miały jedną wadę – były bardzo łamliwe. I być może to właśnie to zniechęciło mnie do tego, żeby częściej wykorzystywać w kuchni właśnie tą mąkę?  A szkoda, bo to cenne źródło białka, kwasu foliowego i błonnika. Jej plusem jest też to, że należy do grupy mąk bezglutenowych. Podobno do wypieków się nie nadaje, ale sprawdza się jako „zagęszczacz" do zupy i panierka, można z niej też zrobić wspomniane już wcześniej naleśniki, czy placki. Ja jednak tym razem postanowiłam wyczarować z niej omlet. Przepis macie poniżej :)


Omlet z mąki z ciecierzycy
Składniki:
  • 250 g mąki z ciecierzycy
  • Woda
  • Sól, pieprz

Dodatki:
  • Cebula
  • 2 garści szpinaku
  • ½ papryki
  • Kilka oliwek
  • Olej

Przygotowanie:
Na początek cebulę kroimy w drobną kostkę i wrzucamy na patelnię z rozgrzanym olejem.
Następnie kroimy w kosteczkę paprykę i w plasterki oliwki, a potem dodajemy je do cebuli. Na koniec kroimy drobno szpinak i również wrzucamy go na patelnię.
Kiedy warzywa się smażą do miski wsypujemy mąkę i dodajemy wodę, sól oraz pieprz. Całość mieszamy tak, aby powstała masa trochę gęstsza niż ciasto na naleśniki.
Gdy składniki mamy wymieszane dorzucamy dodatki z patelni. Wszystko dokładnie dalej mieszamy, a następnie całość wlewamy na patelnię. Ustawiamy średni ogień i przykrywamy omlet pokrywką. Po ok. 10 minutach przekładamy omlet na talerz, a potem raz jeszcze zrzucamy go na patelnię. Na dole oczywiście musi znaleźć się nieusmażona jeszcze część. Odczekujemy kolejne 10 minut i wyjmujemy omlet na talerz.

Jemy na ciepło.

Bon appétit! J



czerwca 03, 2018

***Mango Vegan Street Food***

***Mango Vegan Street Food***

A na Brackiej, na Brackiej pada deszcz… Podobno, chociaż to raczej tej w Krakowie, bo tu w Warszawie na Brackiej to można pysznie zjeść. Dzisiaj przygotowałam dla Was recenzję jednej z moich ulubionych wegańskich restauracji - Mango Vegan Street Food. Początkowo kojarzyłam to miejsce jedynie z lokalizacji w Centrum Warszawy oraz Hali Koszyki. Nawet nie wyobrażacie sobie jak się ucieszyłam, kiedy przypadkiem natrafiłam na kolejną na Brackiej. Z resztą tam właśnie zrobiłam sesję do dzisiejszego wpisu. Poza tymi trzema lokalizacjami jest jeszcze jedna restauracja na ul. Dobrej 53. Jak dla mnie cudownie, bo dobrego jedzenia nigdy za wiele. Chociaż szkoda, że wszystkie są tak blisko siebie. Byłoby idealnie gdyby właściciele zdecydowali się na otwarcie jakieś na Ochocie. Ale, ale nie o tym ten wpis ;)


Knajpa jest niewielka, chociaż dzięki odpowiedniemu zagospodarowaniu miejsca zmieścić się tam może znacznie więcej osób, niż byśmy mogli przypuszczać. A to wszystko dzięki temu, że pod jedną ze ścian jest długa ławka a przy niej 3 stoliki. Świetnym rozwiązaniem jest też ławka pod oknem. Tak sobie myślę, że gdyby było zimno i siedziałabym w środku to na pewno chciałabym usiąść właśnie tam. To co wprowadza przyjemny klimat do tego miejsca to na pewno poduszki na wspomnianych już ławkach. Wydaje mi się, że to zawsze daje takie poczucie, tego że jesteś w domu lub u dobrych znajomych.




Poza tym, bardzo podoba mi się to, w jaki sposób zostały ozdobione ściany. Z jednej strony mamy kwietnik z różnorodnymi roślinami. Z drugiej strony znajduje się natomiast taki trochę misz-masz. Ale tak na poważnie jest tam wszystko. I właściwie nie wiem, czy akurat w tej sytuacji są to bardzo potrzebne rzeczy. Po tej stronie znajduje się też w końcu długi stolik, przy którym można usiąść i zjeść. Dlatego chyba lepiej, żeby nie było tam nic. Tymczasem na wspomnianym stole znajdują się też doniczki, ramki z reklamą knajpy oraz kilka słoików. Trochę wyżej na półkach są książki. Przykuwająca uwagę we wnętrzu jest też kolorystyka. Jak się można domyśleć jest sporo pomarańczowego koloru. W oczy rzuca się też spore logo namalowane na ścianie, co też świetnie wkomponowuje się w całość.









W związku z tym, że teraz pogoda jest bardzo ładna restauracja oferuje również możliwość zjedzenia czegoś na zewnątrz. I tutaj muszę przyznać, że w ogródku stoją znacznie mniej atrakcyjne meble. Ale myślę też, że tego nie trzeba się jakoś bardzo czepiać, bo generalnie są bardzo wygodne. I tutaj od razu wspomnę też o okolicy. Jest tam dosyć cicho i spokojnie. Oczywiście siedząc na zewnątrz nie jesteśmy odcięci całkowicie od odgłosów miasta, jednak biorąc pod uwagę lokalizację – tj. śródmieście, to jest tam na tyle spokojnie, że można swobodnie porozmawiać, bez krzyczenia i ciągłego nasłuchiwania co ktoś do nas mówi. Podkreślam to, bo są czasem tak usytuowane ogródki w restauracjach, że bywa ciężko.


Zanim przejdę do omówienia menu to wspomnę tylko jeszcze dwa słowa o składaniu zamówień. W Mango Vegan Street Food podchodzimy do kasy i  tam zamawiamy to na co mamy ochotę. Płacimy i dostajemy powiedzmy pager, bo nie do końca wiem jak profesjonalnie mogę to nazwać, który włącza się, kiedy nasze danie jest już gotowe. Wtedy idziemy ponownie do kasy i odbieramy zamówienie. Wiem, że pewnie dla sporej części osób idealnie, kiedy w restauracji to kelner podchodzi i przynosi nasze danie. Z resztą sama zgodzę się, że tak jest wygodniej, jednak jeśli restauracja przyjęła taki model to uważam, że informowanie o gotowym zamówieniu w taki sposób jest znacznie lepsze niż chociażby krzyczenie – a tak też się w niektórych miejscach zdarza.


Przechodząc jednak do menu. Jak dla mnie w Mango Vegan Street Food jest wyśmienite jedzenie. Jest spora różnorodność dań, co moim zdaniem jest sporym plusem. Zaglądając do menu możecie tam znaleźć, np. różnego rodzaju pity, hummusy, przepyszne falafele, szakszuki, sałatki i uwaga… mega pyszne burgery. Śmiem zaryzykować, że znacznie lepsze niż np. w Krowarzywach.  Mówię tak, ponieważ zobaczcie już na samą bułkę. Wygląda i smakuje niesamowicie. Jak dostajesz takiego burgera to masz wrażenie, że faktycznie od początku do końca jest przygotowany tak jak powinien. 



Duży plus również za to, że dania są świetnie doprawione, a kiedy dostajesz też jakiś dodatek w postaci sosu to on dopełnia wręcz całość. Na uwagę z pewnością zasługują też porcje, które, chociaż  czasem nie przypuszczałbyś, są bardzo sycące. Ale od razu zwracam też uwagę, że są to posiłki, po których po prostu czujesz się najedzony, nie przejedzony. Także jak widzicie jestem ogromną fanką tamtejszych smaków :) 



Właściwie jedynym punktem w menu, do którego mogłabym się przyczepić jest Lemoniada. Przy tej okazji chciałabym zwrócić też na to Waszą uwagę, bo jak dowiedziałam się od Pani przy kasie to częsty błąd w rozumieniu Klientów. W menu mamy napisane, że możemy wziąć klasyczną, albo mango/granat. Tymczasem okazuje się, że ta druga wersja nie jest wcale żadną wariacją lemoniady, po prostu nią w ogóle nie jest. Chociaż jak teraz sobie myślę o minusach to mam jeszcze jeden. Plastik. Wydaje mi się, że jeśli ktoś bierze coś na wynos to jest to dosyć zrozumiałe, ale w momencie kiedy Klient zamawia coś do zjedzenia na miejscu to można byłoby zrezygnować z wkładania sosów do platikowych pojemniczków, wlewania napoi do plastikowych kubków z plastikowymi słomkami.


Jeśli miałabym powiedzieć coś o obsłudze restauracji to bardziej na plus. Chociaż tak naprawdę to trudno ocenić mi osoby tam pracujące tak w stu procentach, bo nie ma się tutaj za dużego kontaktu z osobami z obsługi. Wnioskować można jedynie po tym jak zamawiamy i odbieramy jedzenie. Ja akurat za każdym razem trafiałam na jakąś sympatyczną dziewczynę, więc biorąc to pod uwagę daję ocenę pozytywną.


Ceny też nie są najgorsze. To znaczy fajnie byłoby gdyby było trochę taniej, ale akurat tutaj nie jest mi szkoda wydać około 30 zł na obiad, bo mam poczucie, że to co jem jest przygotowane ze świeżych składników, jest smaczne i pozwala mi się najeść na tyle, że jeszcze przez długi czas nie czuję głodu.


Podsumowując, bardzo Wam polecam tą miejscówkę. Wiem, że może knajpa na pierwszy rzut oka może wyglądać raczej skromnie, ale warto do niej zajrzeć, kiedy będziecie w okolicy. Można znaleźć duży przekrój dań, dzięki czemu macie większe prawdopodobieństwo, że znajdziecie tam coś na co macie ochotę. Miejsce jest dobrze ulokowane dzięki czemu łatwo je znaleźć i nie ma też problemu z dojazdem. Knajpa jest trochę oddalona od głośnej ulicy, więc można spokojnie wybrać się tam ze znajomymi, żeby trochę pogadać i po prostu spędzić miło czas. 

Dajcie znać w komentarzach, kto był i jak Wy oceniacie ogólnie Mango Vegan Street Food? :)

Adres restauracji: Mango Vegan Street Food I, ul. Bracka 20, 00-028 Warszawa
Ocena (skala 1-5) 💚💚💚💚💚

Copyright © 2016 One Polish Vegan , Blogger