Czy Wam również wydaje się, że
zima w tym roku jest jakaś wyjątkowo smutna? Nie da się ukryć, że uwielbiam
lato i przygrzewające słońce. Tak, tak. Kocham jak słońce daje z siebie dużo,
kiedy to żar z nieba się leje. Ale… mamy zimę, która zawsze wydawała mi się
bardziej znośna, kiedy miała zaśnieżony krajobraz. Bałwany stały na osiedlowych
placach, a po pobliskim jeziorze pływały po rzece kry. Tymczasem nawet te ostatnie Święta Bożego Narodzenia straciły dla mnie swój blask. Sama się tego nie spodziewałam, ale brakowało mi
zmarzniętego nosa, mrozu na szybach i pruszącego za oknem śniegu. Bez tego
wszystkiego nawet świąteczne piosenki w radio wydawały się nie na miejscu. I być
może właśnie ta niemożność odnalezienia się w tegorocznej zimie, chęć
przespania jej do marca sprawia, że chętnie odwiedzam miejsca, które pozwalają
mi poczuć cieplejszy klimat. Jednym z tych ulubionych jest niewątpliwie Tel Aviv na ul. Poznańskiej.
Ale! Przecież nikt nie wybiera
się tam tylko po to, żeby posiedzieć i popatrzeć. Przejdźmy zatem do menu. Jak
pewnie już się domyślacie w Tel Aviv króluje kuchnia bliskowschodnia. To
znaczy, że nie brakuje hummusu, falafeli, pit, czy szakszuki. Wszystko
oczywiście w kilku wersjach do wyboru. Poza tym, wśród dań głównych
znajdziecie, np. kofte, pieczarki marokańskie z kuglem i zupę dnia. Jeśli natomiast ktoś
lubi czasem podjeść w bardziej fast foodowym stylu to może zamówić i zjeść burgera w wersji healthy. To w temacie słonych dań.
Gdyby ktoś bardziej preferował dania na
słodko, to też nie będzie czuł się zawiedziony, ponieważ do kawy można zamówić
wegańskie ciasto. Albo po prostu zjeść któryś z puddingów. Pamiętajcie również
o tym, że menu może ulegać w międzyczasie zmianom, ponieważ dania przygotowane
są z sezonowych produktów.
Oczywiście nie miałam okazji
spróbować wszystkich dań z karty, ale te które pojawiły się do tej pory na moim
talerzu były przepyszne. Wszystko idealnie doprawione bliskowschodnimi
przyprawami. Na ostatnie śniadanie jakie jadłam w Tel Aviv zamówiłam sub z
pulpecikami. W smaku było idealne, ale zobaczcie jak wyglądało. Z pozoru
mogłaby to być zwykła kanapka, a tymczasem cieszy nie tylko podniebienie, ale i
oczy. Podobnie jak szakszuka. Swoją drogą wiecie, że chociaż sporej części z nas kojarzy się przede wszystkim z Bliskim Wschodem, to tak naprawdę jest to danie mające swe korzenie w Tunezji?
Jeśli chodzi o menu to na pewno
warto na koniec jeszcze wspomnieć, o tym, że istnieje opcja zamówienia wybranego dania w wersji bezglutenowej. Co prawda należy za to dopłacić 3zł,
ale wydaje mi się, że warto. Zwarzywszy, że ceny nie są wysokie. Taki średni
koszt lunchu za dwie osoby to ok. 50-60zł.
A jak wygląda restauracja w
środku? Jest niewielka i składa się z dwóch sal. W jednej z nich znajdują się
mniejsze, kilku osobowe stoliki, natomiast w drugiej części spokojnie zmieści
się większa paczka znajomych. Wystrój jest raczej minimalistyczny, mój wzrok
przykuwają zawsze trzy obrazy znajdujące się na jeden ze ścian. To co jeszcze
podoba mi się w wystroju restauracji to, to, że można swobodnie siedzieć na ławce-parapecie.
Nie będę z resztą udawała i przyznam, że to jedno z moich ulubionych miejsc.
Podsumowując, Tel Aviv to
miejsce, w którym można zjeść nie tylko smacznie, ale i zdrowo. Myślę też, że to dobre miejsce na spotkanie ze znajomymi, którzy jedzą mięso, ponieważ na pewno nikt nie wyjdzie stamtąd głodny. Przy okazji po raz kolejny udowodnimy, że wegańskie jedzenie wcale nie jest
nudne i bez smaku, a wręcz przeciwnie. Może być nawet bardzo niebanalne. Z resztą co tu dużo mówić, miejsce jest warte uwagi, dlatego jak tylko będziecie mieli okazję koniecznie zajrzyjcie i sami się przekonajcie. A potem dajcie znać, co myślicie? :)
Adres restauracji: ul. Poznańska, 00-680 Warszawa
Ocena (skala 1-5) 💚💚💚💚💚
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz